Wakacje Obywafeli #Dzień13

/
0 Comments

Kicia:

Burze. Caaaałą noc. Nie mogłam spać. I to nie dlatego, że się bałam... Po prostu jakoś nie mogłam. Więc obserwowałam, co dzieje się za oknem. Prawdę powiedziawszy lubię takie widoki. Zasnęłam nad ranem, choć nie pamiętam, w którym momencie dokładnie. Standardowo "Gra o tron" i nowa lekturka ;) Zwieńczeniem tego dnia była gra w Lola. Znów dość długa, ale było fajnie. Wczoraj od ponad tygodnia nasz stały team wrócił do gry ^^ I nasz nowy kolega xD Popracujemy nad tym :P

Daria:

Dziś pobiłam swój życiowy rekord we wczesnym wstawaniu. Mój budzik zadzwonił dokładnie o 4:10 (3:10 polskiego czasu). Wszystko we mnie było przeciwne żeby wychodzić z łóżka. Zmobilizowałam się jednak do tego i już o 5:00 czekaliśmy przed hotelem na bus, który miał zabrać nas na lotnisko. Kiedy patrzyłam na hotel i walizki pod koło mnie zrobiło mi się przez chwilę naprawdę smutno. Bardzo mi się tu spodobało i nie chciałam wyjeżdżać. Pobyt tutaj pozwolił mi na życie, o jakim prawie zapomniałam, że mogę mieć. Bez problemów, harówki, potrzeby ciągłego martwienia się o siebie i innych, z możliwością ciągłego nic nie robienia, a jedynie korzystania z pięknej pogody, towarzystwa innych szczęśliwych ludzi, ciągłej zabawy i relaksowania się. Po prostu można tam było prawdziwie cieszyć się życiem. Zrozumiałam, że przez te 8 dni odpoczęłam nie tylko fizycznie, ale chyba nawet bardziej psychicznie. Sama sobie nie zdawałam sprawy jak bardzo tego potrzebowałam. Takiego oderwania się od swojego życia. To było bardzo fajne, ale jednak na dłuższą metę tęskniłabym za moimi przyjaciółmi. Kiedy byłam już na lotnisku (tym razem udało mi się ominąć osobistą :D) i wiedziałam, że niedługo będę się mogła z nimi spotkać, poczułam się niesamowicie szczęśliwa. Mimo że 8 dni to nie jest jakiś bardzo długi okres czasu, to jednak czułam się tak za nimi stęskniona, jakbym nie widziała ich przez kilka miesięcy. Są dla mnie bardzo ważni i kiedy ich ze mną nie ma, to mam odczucie, jakby brakowało mi kawałka duszy. Przed wylotem bardzo się bałam o to, czy nie będę cierpieć podczas lądowania. Nabawiłam się kataru, a kiedy lecieliśmy do Turcji mój brat miał chore zatoki i strasznie bolała go głowa. Jednak podróż samolotem była spokojna i dzięki temu, że dostałam miejsce przy oknie, mogłam rozkoszować się pięknymi widokami, a podczas lądowania nic się nie działo. Kiedy dolecieliśmy i stanęłam na polskiej ziemi, czułam, że jestem w domu. Pozostałe 2 godziny jazdy samochodem przespałam, bo jednak po tak wczesnej pobudce i bieganinie po lotnisku byłam trochę zmęczona. Kiedy wreszcie dojechaliśmy do domu na przywitanie tradycyjnie zrobiliśmy sobie kawę i siedzieliśmy z moimi dziadkami pokazując im zdjęcia, opowiadając o naszych wrażeniach. Przywieźliśmy też ze sobą turecką herbatę w zestawie z ich nietypowymi szklankami do tego typu napojów i zrobiliśmy sobie na spróbowanie. Wieczorem miałam iść na spacer z Simonem, ale byłam tak zmęczona, że wolałam zagrać sobie z nim i Kicią jeden mecz, a pójść się przejść kiedy indziej. Nie potrafię nawet tego opisać jak mi było ciepło na sercu, kiedy usłyszałam głos moich przyjaciół i mogłam znów z nimi gadać oraz żartować. Tego chyba najbardziej mi brakowało. Mimo tych pięknych widoków, relaksu, dobrego jedzenia i miłych ludzi wokół mnie. Nic nie może zastąpić prawdziwych przyjaciół, bo to oni są częścią naszej duszy i sprawiają, że nasze życie może być naprawdę piękne.


You may also like

Brak komentarzy: