Wakacje Obywafeli #Dzień 2

/
0 Comments

Kicia:

Sobota... Jak to sobota, czyli odsypianie całego tygodnia, porządki, a na koniec dnia jakiś dobry film z dreszczykiem emocji. Padło na "Oculusa". Niestety... Po obejrzeniu nie należy do moich faworytów, jednak uważam, że jest całkiem interesujący.

"Kaylie Russell stara się oczyścić z zarzutów skazanego z morderstwo brata. Chce dowieść, że przestępstwo zostało popełnione przez istoty nadprzyrodzone."

"Oculus" z całą pewnością jest niejednoznaczny (chociażby historia nawiedzonego lustra) i osaczający. Przerażający? Jakoś w moim przypadku nie bardzo. Według recenzji miał wystraszyć samego Stephen'a King'a... Jedno jest pewne. Pozostawia niedosyt.

Daria:

 Dziś była pierwsza sobota wakacji. Spędziłam ją aktywnie, bo już o 15 miałam próbę przed jutrzejszymi zawodami strażackimi. Jestem na łączniku przy bojówce i na równoważni przy sztafecie. To pierwsze idzie nam bardzo dobrze, bo mimo że ćwiczymy 2 tygodnie mamy 55 sekund. Bardziej obawiam się drugiej konkurencji, bo mówią, że jeśli będzie padać to będzie ślisko, a ja muszę wskoczyć na ławkę i przebiec po niej około 3 m. Jednak jestem dobrej myśli. Cieszę się ogromnie na te zawody, bo to jeden z punktów na mojej liście rzeczy do zrobienia w życiu. 
Wieczorem w mieście organizowali grillowe rozpoczęcie wakacji. Nie mogłam tego przegapić, ale większość mojej ekipy była na weselach albo 18, bo w końcu sobota. Jednak 2 moje koleżanki też szły, więc jakoś się zebrałyśmy. Okazało się, że jest to też wieczór hip-hopowy, a my wolimy się bawić przy innych rodzajach muzyki, więc poszłyśmy do parku i zrobiłyśmy sobie własną zabawę. 
Takie sytuacje pokazują, że jak ma się fajnych ludzi wokół siebie to nie ważne czy dzieje się coś ciekawego, bo to zawsze my się dziejemy. 

Życzę Wam udanego weekendu i trzymajcie za mnie jutro kciuki, żebym nie spadła z tej ławki, bo Turcja już blisko, a w gipsie chyba mnie nie przepuszczą na lotnisku :P

Simon:

Kartka z kalendarza, dzień 27.06.15r


Wstałem bardzo późno, było po jedenastej więc spałem 7 godzin. Zjadłem śniadanie, a następnie poszliśmy z Uszatą na spacer. Rozmawialiśmy o wczorajszym ognisku, o problemach i ogólnie o wszystkim. Po spacerze wróciłem do domu i od razu musiałem się przygotować do wyjścia. W tym dniu szedłem na wesele więc znów trzeba było się ubrać w sztywny strój. Dostałem wiadomość "Będziemy za 30 min", byłem już prawie gotowy więc nie przeraziła mnie ta wiadomość. Gdy dostałem kolejną o tym że czekają pod moim domem trochę się zdziwiłem bo przed nim stał tylko mój samochód. Zauważyłem jak podjeżdża auto, jednak był to mój chrzestny z ciocią. Zaczęły się pytania, zdążyłem skontaktować się przed nimi z koleżanką co do tego gdzie niby czekają. Jak się okazało byli na ulicy obok pod domem z tym samym numerem co mój. Odpowiedziałem na kilka pytań cioci i wuja, akurat podjechali po mnie. Wsiadłem i pojechaliśmy. Gdy dotarliśmy pod kościół czułem się trochę zestresowany widząc całą rodzinę Paluszki. Spojrzałem na nią, wyglądała ślicznie i chyba też była zestresowana bo ciągle była uśmiechnięta i czerwonawa. W kościele śmiałem się po cichu ze wszystkiego co było tego warte, zresztą nie tylko ja się śmiałem, Paluszka też. Po mszy pojechaliśmy prosto na salę, tak jak to bywa zawsze. Nie ma chyba sensu opisywać jak przebiegało wesele, każdy wie jak to wygląda. W każdym bądź razie mieliśmy miejsce koło fajnej pary, przyjemnie się z nimi rozmawiało. Cała rodzina była bardzo fajna, poznałem nawet Belga albo Holendra, ale ni w ząb nie umiałem się z nim dogadać. Muszę jednak trochę poprawić moją znajomość języka angielskiego, będzie trudno ale mam nadzieję że mi się to uda. Na stół przynieśli zawijańce z tortilli od razu wspomniało mi się ognisko. Musiałem poinformować o tym Uszatkę, ale zgodnie z Paluszką stwierdziliśmy ze nasza przyjaciółka robi znacznie smaczniejsze to danie. Całe wesele przetańczyłem, przegadałem i ogólnie wybawiłem. Nie ważne jest chyba to, że już od dwudziestej byłem na boso. Udało mi się nawet uratować pannę młodą z rąk jakiegoś wariata, który miotał nią jak szatan. Jej wdzięczność była dla mnie najlepszą nagrodą. Wesele skończyło się w naszym wypadku około piątej. Wróciłem do domu wykończony, ale szczęśliwy, bo fajnie się bawiłem. Jeszcze tak imprezowo nie zacząłem żadnych wakacji. Jestem ciekawy co przyniesie mi reszta wolnego czasu. Jeszcze raz dziękuję za zaproszenie Paluszka.


You may also like

Brak komentarzy: