Wakacje Obywafeli #Dzień 3

/
0 Comments

Kicia:

Deszczowa niedziela... Tak jak moje sprawdzone źródło pogodowe przewidziało. Budzę się rano. Pierwsza myśl - spać, druga - Daria dzisiaj ma zawody, w taką pogodę... Panika od rana xD
"-Padaaaa! ;o

-Pamiętaj o ochraniaczach xD"

Tak to bywa... Trenerzy podjęli słuszną decy
zję... Mimo, że "strażakom nic nie jest straszne" ;) Simon szalał na weselu. A ja? Właściwie to przez cały dzień nie zrobiłam nic produktywnego ;p Nadal jestem chora (taka milutka niespodzianka na rozpoczęcie wakacji :)))) Zwieńczeniem tego bezowocnego dnia była wspólna gra naszego tria w League of Legends. 
Szczerze powiedziawszy nieźle nam idzie :D

Daria:

 Dzisiaj od razu po przebudzeniu z niepokojem spojrzałam w okno. Ogarnęło mnie przerażenie, bo moje najgorsze obawy się sprawdziły... PADAŁO! W sumie to można powiedzieć, że to nie był zwykły deszcz, ale prawdziwa ulewa. Pomyślałam, że to już przesądzone, że spadnę z tej ławki. Miałam nadzieje, że do 12 może się jeszcze rozpogodzi i kiedy zaczniemy około 14 to będzie już mniej więcej sucha. Jednak jak się okazało pogoda nam tego dnia zupełnie nie sprzyjała. Kiedy musiałam się już powoli zbierać na zbiórkę, starałam się być dobrej myśli. Miłe było to, że tak wiele osób mnie wspierało i uspokajało, że dam sobie radę z tą ławką. Pisałyśmy o tej całej sytuacji z dziewczynami z drużyny i okazało się, że czasami mogą odwołać zawody. Trochę mnie to smuciło, bo jeśli byłyby za tydzień, to nie mogłabym wziąć w nich udziały, bo jestem wtedy w Turcji. Zgodnie stwierdziłyśmy, że jeśli będą to damy z siebie wszystko, bo prawdziwy strażak nawet wody się nie boi! :D
Gdy dotarłam pod remizę wszyscy nasi trenerzy stali pod daszkiem i debatowali. Okazało się, że oficjalnie ogłoszono, że zawody są odwołane. Uderzyła we mnie fala złości, bo poświęciłam tyle czasu i nerwów na te treningi, a wzięcie udziału w tych zawodach  jest jednym z punktów na mojej liście do zrobienia w życiu. Wiedziałam, że szansa spełnienia go może się za szybko nie powtórzyć. Jednak moja furia szybko ustąpiła radości, bo okazało się, że przełożyli je na wrzesień, bo nie tylko ja wyjeżdżam i większość składów byłaby niepełna. Stwierdziliśmy, że to nawet dobrze, bo mamy więcej czasu na ćwiczenia, więc będziemy startować po złoto!
Wieczorem po zawodach miało się odbyć ognisko, a że już wszystko było kupione i załatwione, to stwierdziliśmy, że i tak może się odbyć. Kilka godzin później całą ekipą strażacką zebraliśmy się i zrobiliśmy sobie imprezę na remontowanej sali. Dzięki temu miło spędziliśmy tą niedziele i mieliśmy okazję pogadać oraz lepiej poznać się z drużyną chłopaków, z którą przeważnie tylko mijaliśmy się na treningach.
Ten dzień pokazał, że nie każdy dzień musi być dobry, czy idealny (np. przez pogodę), ale dzięki ludziom i własnej pomysłowości zawsze można znaleźć coś dobrego w każdym dniu.

Simon:


Kartka z kalendarza, dzień 28.06.15r.


Jak to po weselu wstaje się dość późno, czasem za późno. Całą noc padało, okno miałem otwarte. Budziłem się kilka razy. Spojrzałem na zegarek pokazywał godzinę 12:52. Obudziły mnie wołania na obiad. Jednak ja z obiadu - dla mnie to bardziej śniadanie - zjadłem dwa ziemniaki i trochę kalafiora. O 13:18 zacząłem się ubierać na poprawiny. Jak to bywa po weselu, byłem gotowy pół godziny później. Wszystko robiłem w biegu, ale udało się. Założyłem buty i poszedłem na umówione miejsce. Chwilę poczekałem, w końcu przyjechał bus. W nim siedziała już Paluszka - wyglądała równie pięknie jak poprzednio i kilka osób z jej rodziny też już jechało. Pozabieraliśmy wszystkich po drodze i ruszyliśmy na poprawiony. Siedząca koło mnie przyjaciółka dostała na ręce ślicznego dzidziusia. W aucie było gorąco, a Paluszka dusiła się pod małym grzejącym ją bobasem. Dojechaliśmy, zjedliśmy obiad i rozmawialiśmy. Na poprawinach nie było wiele tańca, więcej siedzenia rozmawiania i jedzenia. Wróciłem do domu jakoś koło osiemnastej. Przebrałem się i położyłem koło rodziny, oglądali coś w telewizji. Myślałem o tym jak Sówce poszło na zawodach strażackich, miała okropną pogodę taką, której się obawiała. Później zjadłem muffinkę z czekoladą w środku. Nie zastanawiałem się długo żeby iść pograć na komputerze. Akurat udało mi się spotkać moje w spół blogerki i to mi się podobało. Pograliśmy sobie trochę, idzie nam coraz lepiej, dowiedziałem się akurat, że zawody, w których miała brać udział zostały przełożone. Cieszyłem się jej szczęściem. Ten dzień minął przyjemnie. Oby kolejne też przyniosły mi wiele radości.


You may also like

Brak komentarzy: